Atrakcje wodne. Mam tutaj na myśli kajaki, banany, narty wodne, rowery wodne, łódki, pływanie z rurką i wiele innych. Praktycznie każdy hotel oferuje takie rozrywki za darmo dla swoich gości. Jednak jeśli nie jesteście takimi szczęśliwcami, na plaży można wynająć sprzęt za grosze. “ Wieczorki taneczne “. Lista rzeczy na wyjazd. Oto krótka i uniwersalna lista rzeczy na wyjazd, która może się przydać każdemu: podstawowe dokumenty, czyli wszelkie aktualne legitymacje szkolne, dowody osobiste, legitymacje emeryta lub rencisty itp.; podczas podróży za granicę naszego kraju mogą przydać się także paszporty czy wizy. Najtańsze noclegi na Dominikanie i na świecie znajdziecie w multiwyszukiwarce obiektów Hotel4free.pl lub na Airbnb – serwisie, w którym możemy wynająć mieszkania czy apartamenty. Ważna Informacja! Tak niska cena za przelot na Dominikanę, może być wynikiem błędu przy wprowadzaniu oferty do systemu rezerwacyjnego przewoźnika. Gotowa lista rzeczy, które powinieneś zabrać na wakacje z dzieckiem nad morzem. Jeżeli uważasz, że komentarz powinien zostać usunięty, zgłoś go za pomocą linku "zgłoś". Jeżeli uważasz, że komentarz powinien zostać usunięty, zgłoś go za pomocą linku "zgłoś". Targ Dominikański – Atrakcją na Dominikanie, którą warto sprawdzić na pewno jest wybranie się na tradycyjny dominikański targ i zobaczyć co lokalni sprzedawcy mają do zaoferowania. Znaleźć tu można owoce, warzywa, tak poszukiwaną Mamajuanę, ale także inne środki, które podobno potrafią postawić niektóre rzeczy do pionu. Parada – po hiszpańsku stop lub przystanek. Mówimy tak , jeśli chcemy się zatrzymać/ wysiąść z busa, taksówki, taksówki motocyklowej etc. Park narodowy – na Dominikanie istnieje parenaście parków narodowych, których zadaniem jest chronienie unikalnej lokalnej przyrody. Właściwie można przyjąć, że każdy region Kuchnia dominikańska, dostępna w większości "comedorów" – jadalni, jest przeważnie bardzo monotonna i tłusta, ciężka. Dominuje kurczak, do którego dochodzą ryż z fasolą lub pieczone platany (w smaku coś jak pieczone ziemniaki, choć platano to roślina wyglądająca jak banan). Czasami, rzadko są też ziemniaki lub mangoo (nie Zwłaszcza, jeśli nie stosujemy się do kilku podstawowych zasad. W rozmowie z Faktem rodowity Dominikańczyk radzi, czego unikać, by spędzić bezpiecznie urlop w tym wakacyjnym raju. Polacy 5 atrakcji turystycznych Dominikany, które warto zobaczyć. 1. Santo Domingo. Stolica Dominikany jest jedną z atrakcji, której nie można pominąć podczas wakacji na wyspie. Santo Domingo jest jednocześnie najstarszym miastem w kraju i miejscem z największą liczbą zabytków wartych poznania, a jego bogata historia i kultura regionu są Witam Mam pytanie o pogodę na Dominikanie w listopadzie. Lecimy między 10 - 21 listopada. Na mapkach pogodowych pojawiają się na deszcze. Chciałbym się dowiedzieć jak takie deszcze wyglądają czyli Czytaj więcej Wt, 17-10-2023 Forum: Dominikana - Dominikana w listopadzie Vs02krt. Dominikana jest droga, pełna luksusowych hoteli z all inclusive i komercji na potęgę. To nie jest kraj dla backpackerów – takie opinie słyszałam, czytałam i widziałam w nagłówkach wirtualnych artykułów. Przecież musi tam funkcjonować publiczny transport i alternatywa dla drogich resortów – pomyślałam. Czy udało mi się zwiedzić Dominikanę niskobudżetowo z plecakiem? Ile pieniędzy wydałam? Oto praktyczne porady – gdzie, co, jak i za ile? ROMANTYCZNA PLAYA BONITA W LAS TERRENAS Tak naprawdę to nie my wybraliśmy Dominikanę, lecz Dominikana wybrała nas. Trafiłam na promocję biletów w dwie strony za 750 złotych i w ciągu dziesięciu minut zapadła decyzja. Jedno jest pewne – to był bardzo dobry wybór, bo Dominikanę naprawdę warto zobaczyć. Jeśli chcecie poczuć karaibski klimat i niesamowitą naturę, zobaczyć absolutnie wyjątkowe plaże, poznać roztańczonych i uśmiechniętych ludzi – to kierunek dla Was! W tym tekście znajdziecie konkretne, praktyczne informacje. W kolejnym opiszę naszą trasę, która być może Was zainspiruje. Zanim jednak zaplanujecie swoją podróż, warto wiedzieć kilka rzeczy. MUSISZ WIEDZIEĆ: 1. DOMINIKANA NIE JEST TANIA Nawet jeśli ogarniecie noclegi oraz jedzenie na własną rękę, będziecie korzystać z transportu publicznego i atrakcji u lokalsów, to musicie przeznaczyć na taką wyprawę więcej niż np. wyjeżdżając do Azji. Na wyspie można płacić w dolarach albo dominikańskich peso. Najkorzystniejszy kurs (warto tego pilnować w każdym punkcie wymiany waluty) to 47 peso za 1 dolara. 2. NIE WSZYSTKO DA SIĘ ZROBIĆ NA WŁASNĄ RĘKĘ Dominikańczycy nieźle sobie wykombinowali korzystanie z atrakcji wyspy. W tym kraju niestety nie można sobie wedle własnego widzimisię, wsiąść na publiczną łódź albo speedboata i popłynąć z wyspy na wyspę, kiedy nam się podoba. (Tu jeszcze raz muszę podkreślić – pod tym względem to nie Azja.) Niektóre atrakcje, np. przepiękną wyspę Saona, można zobaczyć wyłącznie wykupując tzw. „zorganizowaną wycieczkę”. Oczywiście najlepiej zapłacić lokalsowi. Nie radzę wykupywać wycieczek w żadnych agencjach turystycznych, a już nie daj Boże w hotelach. Cena u mieszkańców organizujących rejs jest trzykrotnie niższa od cen agencyjnych. „Zorganizowana wycieczka” w praktyce oznacza to, że o konkretnej porze wypływacie katamaranem na wyspę (obsługa zapewnia napoje i muzykę), kilkugodzinny odpoczynek na wyspie (tu także lunch w cenie) oraz powrót o wyznaczonej porze. Choć wspomnianej wyspie Saona poświęcę osobny tekst, ponieważ jest absolutną perełką, już teraz chcę Wam pokazać jej namiastkę. (Zamiast ponad 100$ zapłaciliśmy za rejs 40$.) RAJSKA WYSPA SAONA 3. JEŚLI NIE CHCESZ ZBANKRUTOWAĆ, NIE ZASIEDŹ SIĘ W PUNTA CANIE Punta Cana oferuje piękne plaże ( Macao, Bavaro) oraz wiele atrakcji na wyciągnięcie ręki (delfinarium, pływanie z płaszczkami, rekinami, nurkowanie, snorkling, itd.) Jest to jednak najbardziej skomercjalizowany region wyspy i zarazem najdroższy. Wiele plaż należy do wielkich molochów z kilkoma gwiazdkami. Ceny wszelkich usług i towarów są kosmiczne i znacznie wyższe, w porównaniu z pozostałymi regionami wyspy, np. przejazd taksówką ok. 15-20 km – cena 35/40 dolarów posiłek w lokalnej knajpce – 500 peso (czyli ok. 10 dolarów); dla porównania – w innych częściach Dominikany jedliśmy za 150/200/250 peso duże porcje lokalnych dań woda 1,5 l – 50 peso (1 dolar), a w innych regionach 20/25 peso awokado / mango / banany – ok. 100 peso (ponad 2 dolary), a w innych regionach 20 – 60 peso JEDNA Z NAJPIĘKNIEJSZYCH PLAŻ W PUNTA CANIE – BAVARO 4. MÓWISZ PO HISZPAŃSKU? BRAWO TY! JEŚLI NIE – PRZYGOTUJ SIĘ! Na Dominikanie nikt nie mówi po angielsku. Przez cały pobyt ludzi, z którymi mogliśmy się porozumieć w tym języku, policzę na palcach jednej ręki. Body language i szeroki uśmiech nie zawsze się sprawdzają, szczególnie, gdy trzeba wyegzekwować konkretne informacje. Dla Waszego komfortu, proponuję Wam ściągnąć aplikację na telefon, wziąć ze sobą kieszonkowe rozmówki albo po prostu nauczyć się podstawowych zwrotów po hiszpańsku (np. pytania o godzinę, autobus, kierunki, pory dnia) oraz liczebników (przydatne do targowania się i wymieniania waluty). 5. TARGUJ SIĘ WSZĘDZIE I ZAWSZE Jak pewnie się domyślacie, Dominikańczycy, których kraj żyje dzięki turystyce, widząc przybysza z zagranicy, zazwyczaj rzucają abstrakcyjne ceny. Nie zapomnę jednego pana, którego wyjątkowo poniosła fantazja, chcąc od nas 2000 peso (40 dolarów) za jednorazową maszynkę do golenia : ) Targować się po prostu trzeba! I to wszędzie: wypożyczając skuter, kupując jedzenie, szukając noclegu. Zazwyczaj można się tak dogadać, że obie strony są zadowolone. 6. RAJSKIE PLAŻE I UŚMIECHNIĘCI LUDZIE – TO TRZEBA POCZUĆ Dominikana to kraj, który oferuje bujną egzotykę w pełnej krasie. Słońce, przepiękne plaże, ocean, pyszne jedzenie i kawa, świetna atmosfera, zaskakująca natura… można by długo wymieniać. Miałam to szczęście, zobaczyć wiele rajskich zakątków na różnych kontynentach, jednak dominikańskie zatoki z charakterystycznymi, pochylonymi w stronę Morza Karaibskiego palmami, powalają. Znajdźcie najładniejszą rajską pocztówkę i wkomponujcie w nią siebie – tak właśnie wyglądają wybrzeża Dominikany. Nic więc dziwnego, że dominikańskie plaże uchodzą za jedne z najpiękniejszych na całych Karaibach. PLAŻA COSON PLAŻA NA WYSPIE SAONA PLAŻA BELLENAS PLAŻA BAVARO CENY: JEDZENIE: Poniższe ceny nie dotyczą cen w Punta Canie, o których pisałam Wam kilka akapitów wcześniej. Są to kwoty, które wydawaliśmy na jedzenie w czterech innych regionach Dominikany. Zakupy robiliśmy w marketach, u ulicznych sprzedawców (owoce, warzywa) oraz w tzw. colmado (czyt. kolmado), czyli małych sklepikach wielobranżowych. (W colmado codziennie wieczorem przychodzili na piwo i rum wszyscy lokalsi, co przeradzało się w najlepsze imprezy. Prawie jak w Polsce – melanż przed sklepem 🙂 ) Ceny artykułów podaję w dominikańskich peso (dla przypomnienia 1 dolar to ok. 50 peso): awokado – 20-30 peso ananas – 50-60 peso papaja – 40 peso mango – 20-50 peso banany – jeden po 5 peso chleb – 70-75 peso woda 1,5 l – 20-25 peso fasola w puszcze (lokalny przysmak) – 40 peso makaron – 30-60 peso oliwki, kapary – 60-100 peso kawa pakowana w kartonikach (słynna z Santo Domingo) – ok. 100 – 120 peso Posiłki w małych knajpkach przydrożnych, zwanych na Dominikanie comedor (czyt. komedor) kosztują ok. 150 – 300 peso. Najsmaczniejsze z nich to: pollo guisado ( czyli popularny i bardzo lubiany na wyspie kurczak w sosie) bistec encebollado ( czyli wołowina smażona z cebulą – kolejny przysmak) Dania podawane są z ryżem i lekką sałatką albo awokado. W niektórych miejscach woda jest w cenie. NOCLEGI I INNE WYDATKI: noclegi: 15 – 20 $ – za nocleg za osobę, czyli ok. 30-40 $ za pokój lub domek – w tej cenie czyste i przyzwoite miejscówki wypożyczenie pojazdów i sprzętu: quad 35-60 $ za dzień (nam udało się za 30) skutery 25-50$ za dzień paliwo – 3 litry – 10$ (niestety nie do negocjacji, płacisz albo nie jedziesz) lekcja surfingu z instruktorem – 50$ wypożyczenie deski surfingowej na godzinę – 10 – 13$ Marzec 2013 PEŁNA WERSJA NAJLEPSZEGO PRZEWODNIKA PO DOMINIKANIE ONLINE Wczoraj zostawiłem za sobą Monte Cristi. Pojechałem do Restauracion, myśląc, że zastane tam urocze miasteczko w górach w typie Manabao bądź Jarabacoi..Niestety, zastałem tam obraz nędzy i rozpaczy..w moich oczach...i jakiegoś takiego napięcia w powietrzu ? Dziwna atmosfera...Biegające bezpanskie psy, zebrzace dzieci na ulicy i wiecznie nagabujące o cokolwiek...Niestety albo i stety było to dla mnie ostatnie miasto na południu, które odwiedziłem mając jechać z pólnocy Dominikany wzdłuż granicy z Haiti aż do Barahony...Ogarnął mnie jakiś taki niepokój i strach...Być może przyczyniła się do tego trawka ;-)), która popalalem z przerwami od tygodnia (paranoja), być może to, że w Restauracion były tylko dwa hotele... jeden lepszy, drugi gorszy. Po raz pierwszy zdarzyło mi się, aby hotel na Dominikanie był pełny... Jadę więc do tego drugiego, „gorszego”. Pokoje wielkości chyba 2m2, w których mieści się tylko łóżko...W każdym z nich słychać co dzieje się w drugim pokoju...Loguje się do hotelu około 17stej...Nie ma prądu...Pytam, kiedyż on przybędzie, łudząc się, że jest tu tak samo jak w innych miejscach na Dominikanie – prąd zwykle wybywa na nie dłużej niż 2-3 h i później jest z powrotem...Niestety, tutaj było zupełnie inaczej...Prądu nie było do późnej nocy. W hotelu sami Haitańczycy... dziwnie się na mnie patrzący i mierzący wzrokiem mój motocykl, ileż może być on warty..Takie odnosiłem wrażenie...Biedota, nędza i w większości desperacja bez nadziei. Brak prądu był tylko w części hotelowej budynku. Mieszkający obok w domu Dominikanczycy, mieli swój własny generator, który zapewniał im prąd...Około 21 stej szczelnie zamykali drzwi swojego domostwa, przylegającego do hotelu...Oprócz ciemności hotelowych obrazek dopełniał przejeżdżający co parę minut idioci na stuningowanych skuterach, tak głośnych jakby przelatywal odrzutowiec ;-).. (I o to pewnie chłopakom chodziło, notabene ;] ) Do tego malutki piesek, który jak to malutki piesek ma w zwyczaju obszczekiwać cały świat dookoła...I tak sobie obszczekiwal, praktycznie przez cały czas, mając ku temu jeszcze inny, swój osobisty i wymierny powód: był uwiązany na około 30 cm smyczy, nie miał więc zbyt dużo ruchu i swobody...Tak to praktykujący chrześcijanie szanują zwierzęta.... Dobrze więc, mam więc miasto, piękna nazwa Restauracion, będące w gruncie rzeczy zadupiem i obrazem nędzy i rozpaczy...Przed swoją podróżą nasluchalem się wiele opowieści Dominikanczykow, przestrzegających mnie, abym tam nie jechał, bo na pewno coś złego mi się stanie...Takie ich opowieści z reguły biorę z dużym dystansem – dla nich prawie każde wyjście z domu i podróż na dalszą odległość jest niebezpieczna...W Monte Cristi rybak, którego podwozilem parę km na motorze, przestrzegał mnie gorąco abym się tu nie szwedal sam, gdyż „na pewno coś złego mi się stanie i mieszka tu muy mała gente”...Oczywiście, nic złego mi się tam nigdy nie stało a i ludzie (w tym rybak) byli sympatyczni...I jak zwykle zresztą są tutaj w 95 %... Tak więc mam w głowie te wszystkie opowieści Domikanczykow o „dzikim zachodzie” swojego kraju. Jestem w Restauracion i tutaj jakby te ich opowieści rzeczywiście zaczynają się wcielać w życie...Widzę syf, nędzę, rozpacz, a i no ciemność widzę, bo przecież nie ma prądu w hotelu do 23stej.... Góry na Dominikanie przy granicy z Haiti - dzikie i biedne. Okolice Restauracion Aby jednak nieco się rozchmurzyć i może wnieść trochę optymizmu, zagaduję do jednego ze swoich sąsiadów – Haitańczyka...Co tam panie, słychać? Choć patrząc na niego mogę się z góry domyślać odpowiedzi...Tak więc rozmawiamy trochę...37 letni gościu opowiada mi, że jest bez pracy od 8 miesięcy; wcześniej pracował na budowach u szefa Dominikańczyka...Z tego co mówi – 14 lat. Bardzo go sobie chwalił...Jako ludzkiego człowieka, a może i ludzkiego pana ? (Czyżby Murzyn szukał swojego Pana i był mu wdzięczny za „danie” pracy i lepszego życia ? Czyżby Murzyn zawsze był Murzynem, takie nasuwają mi się rasistowskie myśli …) Niestety szef umarł...i jak mówi mi Haitańczyk (nie przedstawiliśmy się sobie), od tamtej pory wszystko się spieprzylo i pech go prześladuje (tak, mamy więc jeszcze voodoo i magiczne myślenie...)..Ma parę dzieci (pytam go: dlaczego masz tyle dzieci, skoro nie masz pieniędzy na ich utrzymanie i ledwo się sam utrzymujesz? Tak u nas jest, odpowiada...; to samo pewnie odpowiedziałby mi Dominikańczyk), kobietę w Haiti i nie może ich utrzymać..Bije od niego desperacja i jakieś takie wkurwienie na zastałą sytuację...Jednocześnie siła i determinacja, połączona gdzieś w głębi duszy ze zgorzknieniem z doświadczenia życiowego. Cóż mogłem kolesiowi powiedzieć ? Ja, który mam to szczęście jeździć sobie bez celu po tropikalnym kraju w poszukiwaniu przygody, przyjemności, prowadzę „nieco” inne życie od niego... C. z Monte Cristi i paru innych Dominikańczyków przestrzegalo mnie: uważaj jak będziesz tam jechał, tam jest dużo Haitańczykow, oni nie mają nic i mogą być zdesperowani i gotowi na wszystko...Sąsiad z pokoju obok zdaje się to wszystko potwierdzać...Tak więc miałem plan jechać z Restauracion do Pedro Santana i później dalej wzdłuż granicy...Zrezygnowałem...Śmieszne jest to, że „stanął mi na przeszkodzie” 25 km odcinek drogi z Restauracion do Pedro Santana...Wzdłuż, której nie ma nic , a dookoła czają się los tigres, jak mówią dominikanczycy. Czyli dookoła wszędzie bandyci i złodzieje...Problem w tym, że sytuacja spotkanego przeze mnie Haitańczyka zbyt dobrze świadczyła o desperacji pozostałych ludzi w tym obszarze...Nie chciałem więcej przykładów, odpuściłem...Zapragnąłem jakiegoś komfortu i utartych dróg i szlaków...Jadę więc do Barahony przez Santo Domingo..."Trochę" naobkolo, ale co tam ! Przynajmniej nie będzie tyle wybojów na drodze....Santiago, następny dzieńDzisiaj po 8 godzinach jazdy i przejechaniu około 200 km, czyli średnio 25km/h, jestem w Santiago...Nie wiem co za debil rysował mapę, która kupił inny debil (ja)..... Odcinek drogi z Moncion do Sań Jose de las Matas oznaczony jest jako droga szybkiego ruchu i asfaltowa...Niestety, na odcinku około 20 km telepie się po jakiejś terenowej zadupiastej drodze, bojąc się o skuter...Te 20km przejedzam więc w około 1,5 h...Mój boże, hotel bez prądu w poprzednią noc za 200 pesos, a teraz to...O dios mio, jak to mawiają...Z Restauracion uciekam więc jak najszybciej...Przed biedą, nędzą i rozpaczą...Przed ewentualną agresją...Ale przede wszystkim przed własnym strachem...Przed swoimi paranoicznymi snami w noc spędzoną w hotelu....Napędzany ewentualną paranoja pomarihuanową, o szalony losie...Miałem kiedyś takie przemyślenia, że całe zło tego ludzkiego świata bierze się z lęku i niewiedzy...Ja sam przyjąłem te 2 postawy ostatniego dnia...Lęk, który zablokował mi drogę do ewentualnej wiedzy...Czasami może jednak lepiej jest nieryzykować...Z drugiej strony niewiedza Haitańczyków, i zło, które ich doświadcza...Brak edukacji, edukacji i jeszcze raz edukacji...Inna mentalność...Glupis boś biedny, biednys boś głupi...Łatwo tak to podsumować...ciekawe jednak czemu kraj, który był pierwszym państwem wolnych Murzynów, nie ma infrastruktury ani nie ma niczego, jak mówił sam Haitanczyk...Przyczyny ? Mentalność ludzka ? Brak edukacji..? Trzeba by się długo zagłębiać w Historię...a może i w mentalność i kulturę ludzką....CDN. DOMINIKANA Z DALA OD KURORTÓW ALL INCLUSIVE - PEŁNA WERSJA PRZEWODNIKA